Jacek Mazurek
Końcówka czerwca oraz połowa
lipca 2014 roku to najlepszy etap dla kibiców Cavs oraz całej organizacji od
baaaardzo dawna. Od Decyzji do maja tego roku trwał umownie nazwany okres
postlebronowskiej gehenny. Scott i seria 26 porażek z rzędu, Brown i kolejne
porażki. Kibicom Cavaliers nie trzeba przypominać, co się działo w ciągu
ostatnich czterech lat. Jednak zwolnienie Chrisa Granta zakończyło tę epokę i
rozpoczęło kolejną. Dopiero z perspektywy czasu będziemy mogli nazwać
najbliższe kilka lat. Czy będzie to era mistrzowska?
Pierwszymi oznakami pozytywnych
zmian było zwolnienie wspomnianego już wcześniej Chrisa Granta oraz rozwiązanie
kontraktu z Mike'm Brownem. Dotychczasowy coach wydawał się być "gościem",
który prowadzi ten cały ambaras donikąd. Gilbert chyba w końcu zrozumiał (lub
czytał przez ostatni rok nasze biadolenie. Dan jeżeli to czytasz, nie pisz
żadnego listu do LeBrona!), że trener Brown może zaprowadzić organizacje
jedynie na dół tabeli, gdzie trzeba być uzbrojonym w duże pokłady szczęścia. A James
za te 7 lat gry pod rządami Mike'a B. powinien dostać jakąś dodatkową nagrodę.
Kiedyś był taki żart, że wszyscy kierowcy w F1 jeżdżą dzięki mechanikom, a
Kubica mimo ich. Może tak samo było z LBJ, wygrywał mimo Browna?
Ale to było dopiero preludium.
Jest 20. maja. Loteria Draftu. Cavs maja niecałe 3% szans, aby wygrać loterię. Znów
wygrywają. Trzeci z czterech ostatnich Draftów. I ten najważniejszy, tegoroczny
okrzyknięty najmocniejszym naborem od 2003 roku. Bill Simmons jednak miał rację,
Bóg kocha Cleveland.
Rozpoczyna się najlepsze 30 dni
dla fana Cleveland Cavaliers. Zespół jest bez trenera. Współpracy odmawiają
kolejni kandydaci. John Calipari nie przyjmuje kosmicznych pieniędzy, jakie oferuje mu
Dan. Z Lionelem Hollinsem prowadzone są negocjacje, ale także nie jest
zainteresowany posadą trenera. Ostatecznie CC sięgają po najlepszego
europejskiego trenera, jakim jest David Blatt. Na szczęście zarząd nie popełnił
błędu i nie podpisał lukratywnego kontraktu na najbliższą dekadę z takimi "tuzami"
jak Vinny Del Negro czy Alvin Getry. W międzyczasie Cavs podobno kontaktują się
z innymi klubami, aby wymienić pierwszy pick. Internet, aż huczy od plotek na
temat wymiany z 76ers. CC po raz kolejny w ostatnim czasie nie dają się
wystrychnąć na dudka i z pierwszym numerem wybierają Andrew Wigginsa.
Jednego z trzech czołowych prospektów klasy 2014.
I ostatnia najważniejsza historia
tego miesiąca. Decyzja 2.0. Kibiców wierzących w powrót Lebron po czterech
latach można policzyć na palach jednej dłoni. Sam liczyłem na to że wróci, ale
na 2-3 lata przed końcem kariery, żeby zmazać winy. Dzisiaj każda drużyna, do
której trafiłby LJ staje się kandydatem do tytułu (no może poza Philadelfią,
których hobby to porażki i Lakers rządzonych przez jednonogiego Kobe'go
Bryanta).
Jeszcze trzy miesiące temu
cieszyliśmy się z każdej plotki mówiącej o tym że możemy pozyskać Trevora Arize
czy Arrona Afflalo. Luol Deng już w pierwszym tygodniu swojego pobytu w
Cleveland zakomunikował swoje rychłe przeniesienie talentów. A informacje o
powrocie LBJ traktowaliśmy z nutą irytacji. Trzy miesiące później z ligowego
średniaka, Cavs w oczach bukmacherów stają się jednym z zespołów liczących się
w walce o mistrzostwo NBA. A pierwsza piątka składająca się z 3 all-starów (Irving-Waiters-James-Love-Varejao)
nie mieściła się w głowie nawet największych optymistów (Jedna z plotek mówi że
David Blatt porozumiał się z jedną z gliwickich hurtowni na dostawę całego tira
snickersów na jeden mecz, gdyby Dion Waiters zaczął strasznie gwiazdorzyć).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz