Sebastian Cieśliński
Portal ESPN, jak co roku, przygotował ranking graczy ligi
NBA. Na którym miejscu znaleźli się nasi zawodnicy? Odpowiedz znajdziecie w tym
artykule.
Zaczynając od końca, najdalej wylądował nasz drugorundowy
wybór, Carrick Felix, bo aż na 472
miejscu. Tak niska pozycja nie koniecznie wynika z tego że Felix jest słabym
zawodnikiem, po prostu musi on trochę udowodnić zanim zacznie być doceniany.
Niestety, nie przyjdzie mu to łatwo. Aktualnie Cleveland ma sporo zawodników na
jego pozycji i najprawdopodobniej zacznie on sezon 2013/2014 w D-League.
Następny w kolejności jest Sergey Karasev. Uplasował się on na 314 miejscu. Jestem
pewien, że po tym sezonie młody Rosjanin podskoczy, co najmniej, o 100 pozycji
w górę. Już teraz, w preseason, mogliśmy zobaczyć dlaczego Cavaliers byli tak
szczęśliwi wybierając go z 19. Dobry rzut, umiejętność kreowania gry innym,
naprawdę przyjemnie ogląda się go na parkiecie. Możemy być w tym miejscu tylko
optymistami.
Miejsce 270 zajął C.J. Miles. Zaliczył spadek w porównaniu do rankingu na
sezon 2012/2013 o dwadzieścia pozycji. Mimo to, ciągle jest solidnym graczem
dobrze biegającym po zasłonach, rzucającym pewnie trójki, gdzie z Bynumem pod
koszem, ta umiejętność się może szczególnie przydać. Żeby powalczyć o parę
miejsc wyżej na pewno będzie musiał poprawić obronę i selekcję rzutów. Jeśli to
zrobi to kto wie, może nawet zobaczymy go w pierwszej piątce zespołu.
Kolejnym zawodnikiem
na liście jest Tyler Zeller. Zajął on 250 miejsce, podskakując o 49
pozycji. Atletyczny center nie ma łatwego życia w Cleveland. Mimo dobrej gry w
pierwszym sezonie będzie skazany na role dopiero trzeciego centra. Ciekawy
jestem, czy Zeller da radę pokazać na co go stać w tak okrojonych minutach.
Na miejscu 241
mamy kolejnego zawodnika, który zaliczył wzrost w rankingu i to o całe 30
miejsc. Mowa tu o Alonzo Gee. Nasz skrzydłowy ma za sobą solidny, lecz
nie spektakularny sezon. Jego domeną jest zdecydowanie defensywa i atletyzm.
Niestety najprawdopodobniej wypadnie z podstawowej rotacji, chyba że nagle
zacznie trafiać solidnie trójki ze wszystkich pozycji.
Następnie mamy Earla
Clarka, który swoim skokiem w
rankingu spokojnie może się chwalić. Rok wcześniej ESPN talent Clarka oceniło
dopiero na 351 pozycję. W tym roku, po dobrym sezonie w Lakers, gdzie zaskoczył
chyba każdego, podskoczył aż! 137 miejsc plasując się na 214 miejscu.
Niesamowite w naszym nowym nabytku jest to, że ma on dopiero 25 lat. Potencjał
ma niemały i najprawdopodobniej to on będzie startować z pozycji numer 3. Mam
nadzieje, że Clark dalej będzie zaskakiwać rozwojem, poprawi rzut oraz uniknie
szybkiego łapania fauli, bo czasem niestety ma z tym problem.
Nasz pierwszy wybór w drafcie 2013, Anthony Bennett uplasował się na pozycji
numer 133. Do tego gracza można mieć wiele pytań. Przyszła gwiazda? Potencjalny
Bust? Kto wie, póki co Bennett pokazał nam i to i to. Ja osobiście bardzo
cieszę się z tego wyboru bo naprawdę, jeżeli pozostajemy w sytuacji, gdzie
wierzymy w Diona Waitersa, czyli odrzucamy Oladipo na wstępie, to właśnie
Bennett był najciekawszym graczem tego roku w NCAA. Na korzyść byłej gwiazdy
UNLV na pewno wpłynie brak jakiejkolwiek presji. Będzie miał on dużo czasu na
rozwój i przede wszystkim to nie na nim gra w Cleveland będzie się opierać. Na
pewno jeszcze nie teraz. Potencjał w tym zawodniku jest ogromny, my po prostu
musimy uzbroić się w cierpliwość i myślę, że Bennett za jakieś dwa lata będzie
mocny.
Przechodzimy teraz
na pozycję 115, gdzie znajduje się, o dziwo, Jarrett Jack. Nie za bardzo
wiem czego dziennikarze z ESPN umieścili Jacka tak nisko. Kto wie, może przez
przypadek nie oglądali tegorocznych Playoffow. Nie mam pojęcia. W każdym razie
fakty są takie, że bez niego GSW w życiu nie wyeliminowali by Denver, czy
powalczyli na poziomie z San Antonio. Jedno wiemy na pewno, Jack jest
kompletnym graczem, do tego najlepszym back-upem w lidze i śmiało możemy
powiedzieć, że Grant zrobił mistrzowski ruch podpisując z nim kontrakt. Z nim
na ławce w końcu możemy myśleć o czymś więcej niż tylko sezon zasadniczy.
Pięć miejsc niżej
znalazł się Dion Waiters. Zaliczył on
imponujący wzrost w rankingu bo mowa tu aż o 183 pozycjach! Pomimo
średniego początku, Dion potrafił odbić się i zaliczyć obiecującą drugą połowę
sezonu. Mimo, że dalej uważam, że Cavs lepiej zrobili by, wybierając Harrisona
Barnesa, jestem fanem obrońcy z Filadelfii. Agresywny, ciężko pracujący, pełen
talentu zawodnik który będzie tylko lepszy. Z takim graczem jak Waiters, możemy
być pewni, że za rok zobaczymy już go w pierwszej setce.
Na ładną okrągłą
pozycję numer 100 trafił jeden z najbardziej niespełnionych talentów w lidze.
Mowa tu oczywiście o Andrew Bynumie. Kto wie na jakim poziomie byłby on
teraz jakby nie kontuzje. Niesamowite warunki, talent, potencjał. Cavaliers podjęli ryzyko podpisując go tego lata, ale które
może się naprawdę opłacić. Jeżeli utrzyma zdrowie, spokojnie pasuje do
pierwszej dziesiątki.
Pozycje niżej
znalazł się mój ulubiony Kawalerzysta, Tristian Thompson. Skoczył on na
miejsce 99 prosto z pozycji numer 200, więc można zauważyć jak wielki postęp TT
robi z roku na rok. Co więcej, jak wielki talent musi drzemać w zawodniku, który
na poziomie NBA z sezonu zmienia rękę
którą rzuca i do tego rzuca skuteczniej. Nawet ostatnio trafił parę rzutów półdystansowych
i to jeden nad takim kolosem jak Hibert. Niesamowicie ciekawa przyszłość czeka
naszego podkoszowego, nie mogę doczekać się już kiedy będę mógł oglądać go
ponownie w sezonie zasadniczym.
Drugim najlepszym
zawodnikiem Cavs wg rankingu został Anderson Varejao. Uplasował się
on na 62 miejscu. Każdy kibic Cleveland dobrze wie, że Andy zasługuje na bycie wyżej,
lecz ciągłe kontuzję, problemy ze zdrowiem spychają naszego centra od
przebywania w gronie najlepszych. Mimo tego, że The Wild Thing więcej spędza czasu za boiskiem niż na nim, to ciągle rozwija
swoją grę, co jest niesamowite. Uważam, że jeśli utrzyma się przy zdrowiu będzie
murowanym All Star’em.
W końcu przechodzimy do naszego numeru
jeden, lidera i gwiazdy Kyriego Irvinga. Zdecydowanie nie jest już
gwiazdą tylko w Cleveland, bowiem znalazł się on w pierwszej dziesiątce ligi, a
dokładniej na pozycji 8. Niesamowite, że grając dopiero dwa lata w lidze,
potrafił on przeskoczyć takie nazwiska jak Carmelo Anthony, Tony Parker czy
Deron Williams. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że Irving może jeszcze
mnóstwo rzeczy w sobie poprawić. Obrona, podania, mniej strat jeśli to zrobi
kto wie może nawet zaliczy top 3. Pytanie tylko czy jego organizm da radę wytrzymać. Zmaga się on niestety w każdym sezonie z kontuzjami które
przyciągają parę znaków zapytania, co do jego przyszłości. Nie martwiłbym się jednak tym tak bardzo, w końcu żadna z nich nie była zbyt poważna.
Widzimy, że gorszy
rok zaliczył jedynie C.J. Miles, a po za nim Kawalerzysci średnio plasowali się
o 50 pozycji wyżej. Prosta matematyka pozwala nam zauważyć, że rośniemy w siłę
powoli stając się mocnymi kandydatami do występu, przynajmniej, w Playoffach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz