sobota, 7 czerwca 2014

„Mat po swojemu”: moja subiektywna lista chwały Cleveland Cavaliers


Mateusz Jakubiak
Było już o porażkach naszego ukochanego zespołu. Może starczy złych wspomnień? Czas najwyższy przejść do tych dobrych chwil w sezonie 2013/2014. Było ich jednak trochę, o czym nie mamy prawa zapomnieć. W niektórych spotkaniach Kawalerzyści wznieśli się na wyżyny swoich umiejętności i pokazali naprawdę kapitalny basket. Oto pięć najlepszych, moim skromnym zdaniem, meczów Cavs w mijającej kampanii:

1. 10 grudnia 2013 roku, Cleveland, wygrana 109-94 z Knicks

New York Knicks zdecydowanie leżą Kawalerii, co pokazują ostatnie sezony. Pierwszy mecz obu drużyn w obecnym sezonie potwierdził tą regułę. Dla NYK mogła to być dwa razy bardziej bolesna porażka, gdyż takimi meczami zaprzepaścili swoje szanse na Playoffs.

Dla osoby patrzącej na skład zespołu trenowanego przez Mike’a Woodsona tak wczesny koniec rozgrywek dla nowojorczyków musiałby być szokiem. Przyczynili się do tego właśnie Cavs.

A szczególnie Kyrie Irving, grający w tym spotkaniu na poziomie All-Star. Zdobywca 37 punktów i 11 asyst. Dobre zawody, co zadziwia jeśli chodzi o początek tego sezonu, rozegrał Jarrett Jack. Bliski double-double był Tristan Thompson. U gości nieźle zagrał Carmelo Anthony, ale nie przełożyło się to na wynik jego teamu.

2. 7 stycznia 2014 roku, Cleveland, wygrana 111-93 z 76ers

Wygrana z Sixers w mijającym sezonie była czymś wyjątkowym. Drużyna z Filadelfii z każdym spotkaniem grała coraz gorzej. Ale mimo wszystko styczniowy mecz w „Q” Arena był naprawdę historyczny.

Wtedy to rekord klubu w celnych rzutach za trzy punkty pobił niesamowity C.J. Miles. Do przerwy trafił on 5 na 5 rzutów zza łuku, a cały mecz skończył z dziesięcioma celnymi „trójkami”. Hala w Cleveland nagrodziła go za to owacją na stojąco, a sympatyczny C.J. na stałe zapisał się w annałach Cavaliers.

W jego cieniu znaleźli się, mający również niezłe zdobycze, Irving, Anderson Varejao czy Dion Waiters. Gości w grze próbował samodzielnie utrzymywać znakomity tego dnia Michael Carter-Williams (33 pkt, 6 zbiórek, 5 asyst).


3. 26 lutego 2014 roku, Oklahoma City, wygrana 114-104 z Thunder

Nikt nie spodziewał się tego wyniku. Cavs przyjechali do hali OKC po trzech porażkach z rzędu (Raptors x2 i Wizards). Do tego spotkania również gospodarze przystąpili po serii porażek, tym razem dwóch. Ale nikt się nie spodziewał takiego obrotu spraw. To mógł być najlepszy mecz CC w rozgrywkach.

Znakomicie zagrała największa gwiazda Wine&Gold Kyrie Irving, autor 31 punktów, 9 asyst, 5 zbiórek i 4 przechwytów. Zresztą cała pierwsza piątka Cavaliers zagrała dobre spotkanie. Jarrett Jack, Spencer Hawes, Tristan Thompson i Luol Deng.

W barwach „Grzmotów” trudni do zatrzymania byli, oczywiście, Kevin Durant i Russell Westbrook. Do nich można dodać jeszcze Serge’a Ibakę, ale reszta teamu gospodarzy zawiodła.

4. 14 marca 2014 roku, Oakland, wygrana 103-94 z Warriors

Cavaliers przystępowali do tego spotkania po wygranej w Phoenix z Suns. Jednak w Oakland miało ich czekać zdecydowanie trudniejsze zadanie. Golden State Warriors w całym sezonie byli jedną z najciekawiej grających ekip. Fani NBA ostrzyli sobie zęby na pojedynek Kyrie Irving – Stephen Curry.

Lider gospodarzy zagrał dobre zawody, ale to nie wystarczyło na Kawalerzystów. Prowadzeni przez swojego centra, Spencera Hawesa, pokonali GSW w ORACLE Arena. Kyrie Irving tym razem zagrał nieco słabiej, ale wsparli go wspomniany Hawes, Waiters i Deng. To było jedno z tych spotkań, kiedy naprawdę mogliśmy być dumni z gry CC.

Warto dodać, że Cavaliers byli w stanie odrobić deficyt 16 punktów po pierwszej, fatalnej, kwarcie. Drugą „ćwiartkę” rozegrali koncertowo, a po przerwie dokończyli dzieła zniszczenia.

5. 26 marca 2014 roku, Detroit, wygrana 97-96 z Pistons

To spotkanie nie było porywające, ale wspominam o nim z tego powodu, że wreszcie mogliśmy poczuć większe emocje na koniec. Wtedy to równo z syreną zwycięski rzut trafił Dion Waiters, zastępujący w tamtych dniach kontuzjowanego Irvinga.

Nie byłoby tej radości, gdyby nie ostatnia kwarta spotkania, którą ostatecznie nasi ulubieńcy 31-14. Jednak ostatni rzut meczu zdecydował o tym, kto z uśmiechem opuszczał parkiet w Detroit.

To były trudne zawody dla Cavs. „Tłoki” miały swoich szeregach świetnie punktujących lub zbierających. Mam tu nam myśli chociażby Josha Smitha, Brandona Jenningsa czy Andrew Drummonda. Przeciwstawili się im wspomniany Waiters, Jack, Matthew Dellavedova i Andy Varejao. Jednak najważniejsze w całym meczu było to…


Jeżeli mówimy o dobrych meczach Cavaliers, to również należy wspomnieć np. o spotkaniach z Los Angeles Clippers (u siebie), Brooklyn Nets (u siebie), Washington Wizards (oba mecze wyjazdowe), Denver Nuggets czy Utah Jazz. Bardzo bym chciał, abyśmy w nadchodzącym sezonie mieli dużo więcej właśnie takich miłych wspomnień. Wszystko jest możliwe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz