wtorek, 4 marca 2014

Big Zet - uwielbiony przez Cleveland na zawsze


Rafał Jurasiński

Rzadko mamy okazję być świadkami tak wzniosłych chwil jak uhonorowanie zawodnika poprzez zastrzeżenie jego numeru. To najwyższy dowód uznania jaki może okazać klub NBA swojemu graczowi. W 44-letniej historii Cavs tylko sześciu koszykarzy dostąpiło tego zaszczytu. W najbliższą sobotę pod kopułę hali powędruje kolejny numer - 11 - ZYDRUNASA ILLGAUSKASA. Temu wydarzeniu poświęcimy kilka najbliższych dni.


Szóstka dotychczas docenionych w ten sposób graczy to Bingo Smith grający z numerem 7, Nate Thurmond - 42, Austin Carr - 34 oraz gwiazdy przełomu lat 80 - 90 minionego wieku: Larry Nance - 22, Brad Daugherty - 43 i Mark Price - 25. Zastrzeżony jest także mikrofon legendarnego sprawozdawcy z meczów Cavs i Indians Joe Taita. Jak wielki jest to honor pokazuje fakt, że Illgauskas jest pierwszym "zastrzeżonym" graczem od 15 lat czyli od wycofania numeru Price'a.

Zydrunas (Litwini stawiają "ptaszka" nad zet i czytają to imię miękko przez "żi") 14 lat pracował dla organizacji z Ohio, aby zasłużyć na "nieśmiertelność". Urodził się w Kownie czyli mieście uchodzącym za stolicę światowej koszykówki, przynajmniej w mniemaniu samych Litwinów. W koszykówkę, w drugim co do wielkości mieście naszych sąsiadów gra niemalże każdy, więc początkowo nikt nie zwraca uwagi czy młody adept rośnie szybko czy nie. Po prostu od małego ma rzucać do kosza. Gdy okazało się, że Illgauskas przewyższa wzrostem swoich rówieśników zaczęto poświęcać mu więcej uwagi i z czasem trafił do miejscowego Atletas Kaunas. Jako dzieciak koszykarsko rozwijał się dość powoli na co wpływ miały jego centymetry i nieporadność w poruszaniu się. Nikła obudowa mięśniowa i słaby kręgosłup z trudem utrzymywały wielkoluda. Wszystko zmieniło się, gdy Zet skończył 18-tkę. Debiut w profesjonalnej koszykówce w Atletasie był bardzo udany, 20.3 punktów, 12.8 zbiórek i 2.3 bloków na mecz stawiały sprawę jasno, Litwin wkrótce zagra w NBA.

W 1996 roku w drafcie dość długo czekał na swoją kolej. Dopiero Cavaliers wybierający z numerem 20 postawili na Europejczyka. Dziś można uznać ten przechwyt za jeden z najlepszych w historii organizacji (po Marku Price), ale początek na to nie wskazywał. Pierwszy sezon Litwin stracił cały ze względu na kontuzję stopy. Kolejny sezon to świetna postawa Zydrunasa. Wszystkie 82 mecze rozegrane w tym 81 w s5, 13.9 punktu na  mecz i do tego 8.8 zbiórek i 1.6 bloków. MVP meczu młodzików i wybór do piątki najlepszych debiutantów na koniec sezonu. W Cleveland wszyscy zacierali ręce. Niestety, kolejny sezon nasz bohater znów przegrał z kontuzjami. Pierwsze 3 litery jego nazwiska zaczynają adekwatnie określać jego stan zdrowotny. Cavs ryzykują i podpisują z  nim długi 6-letni kontrakt wart 70 milionów "zielonych". W kolejnym sezonie jest jeszcze gorzej. Zet wcale nie pojawia się na pakiecie. Lekarze z Cleveland Clinic stają na głowie, żeby doprowadzić jego podatne na kontuzje, mierzące 221 centymetrów ciało do dobrego stanu. Kolejny sezon Litwin rozpoczyna jako zawodnik wyjściowy, ale w 24 meczu sezonu znów trafia na listę kontuzjowanych. Jego absencja oznacza dla Cavaliers koniec marzeń o play-off. Mimo świetnego bilansu 15-8 z Illgauskasem kończą sezon na 30-52. Nikt nie ma wątpliwości ile znaczy center dla klubu. Po rocznej przerwie Zet wraca do składu, ale jako backup dla słabego centra Chrisa Mimha. Włodarze dmuchają na zimne i dawkują minuty Litwinowi. Zydrunas czuję się coraz pewniej i przed kolejnym sezonem jest gotów w 100% do gry. Świetna postawa, ponad 17 punktów w meczu owocuje powołaniem Zeta do Meczu Gwiazd. Powołanie jest jednak niespodzianką ze względu na katastrofalną postawę drużyny, która wygrywa tylko 17 meczów w sezonie. Włodarze jednak wiedzieli co robią, wszak po sezonie czekał na nich wyjątkowo silny draft, a my mieliśmy wybierać w nim jako pierwsi...


Okres gry z LeBronem Jamesem to najlepszy czas w karierze Illgauskasa. Przestały dokuczać mu kontuzje, opuszczał bardzo niewiele gier, a drużyna walczyła o najwyższe laury. W 2005 Litwin znów wystąpił w ASG i przedłużył kontrakt na kolejne 5 lat za 55 mln. Przez 4 lata Big Zet był wyjściowym centrem Cavs. Wszyscy wiemy jak owocne były to lata dla organizacji. 2 grudnia 2009 roku w meczu z Phoenix Suns Litwin ustanowił rekord klubu w ilości rozegranych meczów wyprzedzając ówczesnego managera Dannego Ferry. Cleveland usilnie walczyło o mistrzostwo sprowadzając legendę ligi Shaqa O'Neala, co oznaczało dla Europejczyka ławkę. Następnie wymieniono go za Antawna Jamisona z Wizards, ale ze świadomością, że Zet stanie się po chwili wolnym agentem i zaraz powróci do Ohio. Zydrunas musiał odczekać przymusowe 30 dni zanim ponownie stał się graczem Cavs. Jego powrót na mecz z Sacramento zmienił się w wielkie święto. Hala tymczasowo zmieniła nazwę z "the Q" na "the Z" a owacjom nie było końca. Illgauskas był u siebie w domu. 

Ostatni sezon w lidze "Z" postanowił spędzić w Miami Heat razem ze swoim długoletnim kolegą z drużyny LBJ'em. W Miami chciał zdobyć upragniony tytuł, ale ta sztuka też się nie udała. Znamienne, że kiedy Heat przyjechali na mecz do Cleveland Illgauskas znów dostał niesamowitą owację, a reszta teamu z Florydy z Jamesem na czele została niemiłosiernie wybuczana. We wrześniu 2011 Zydrunas ogłosił zakończenie kariery argumentując decyzję chęcią spędzania czasu z rodziną.

Illgauskas nie zrobił oczekiwanej kariery w zespole narodowym. Rozegrał tylko 3 mecze w 1994 podczas Eurobasketu. Plaga kontuzji wykluczała go z kolejnym imprez. Nawet kiedy chciał wystąpić na Igrzyskach w Pekinie w 2008 roku nie dostał na to zgody klubu. Wielu litewskich fanów czuje żal do centra za zbytnie kunktatorstwo w podejściu do reprezentacyjnych obowiązków.

W styczniu 2012 roku Illgauskas został asystentem generalnego managera Chrisa Granta. Jego zadaniem jest wyszukiwanie młodych, utalentowanych graczy. Niedawne zwolnienie Granta nie zaważyło na pracy Zydrunasa.

Cavaliers oficjalnie ogłosili wycofanie trykotu "Z"22 października ubiegłego roku. Ceremonia będzie miała miejsce podczas sobotniego meczu z NY Knicks

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz