czwartek, 14 listopada 2013

Żenująca porażka z Timberwolves


Cezary Szwarc
Miała być pierwsza wygrana na wyjeździe, a jest? Jest bilans w halach rywali 0-6 i nerwowa atmosfera. Już poprzednie przegrane sprawiały, że zaczynałem się zastanawiać, co jest nie tak i czy słaba forma Cavaliers to tylko coś przejściowego. Wydaje się jednak, że pomysł na grę, zarówno w ataku, jaki i w obronie jest po prostu nieodpowiedni. Brakuje też zaangażowania i zadziorności, której powinno być pod dostatkiem w tak młodym i utalentowanym zespole. Dzisiaj w nocy Kawalerzyści byli bliscy sięgnięcia dna i przegrali z Minnesotą Timberwolves 95:124.

Jeszcze przed startem wydawało się, że Cavs mają spore szanse na pierwsze wyjazdowe zwycięstwo, bowiem w ekipie Wilków miało zabraknąć najlepszego strzelca poprzedniego starcia obu drużyn - Kevina Martina. To miała być również okazja dla Diona Waitersa, który mógłby pokazać się z lepszej strony przed zastępcą chorego strzelca T'Wolves.

Niestety, nie pomogło ani to, ani też brak innych zawodników, jak Ronny Turiaf, czy Chase Budinger. Spotkanie rzeczywiście od trójki rozpoczął Waiters, a chwilę później kilka oczek z rzędu dorzucił Kyrie Irving, jednak było to zdecydowanie za mało na rywali. Wilki trafiały na 54% z gry i 50% za trzy, nie dając przy tym możliwości na zdobycie punktów kulawej ofensywie Cavs.

Pod wodzą Mike Browna królować miała obrona, jednak ta wyglądała dobrze tylko w indywidualnych i bardzo rzadkich przypadkach. Poza tym straciliśmy aż 29 oczek po szybkich atakach przeciwników (my zdobyliśmy 6 takich punktów...). O ataku aż szkoda wspominać, bowiem stagnacja i brak pomysłu na grę, doprowadziły do tego, że zanotowaliśmy w całym starciu tylko 18 asyst (34 Wolves).

Od samego początku byliśmy w tarapatach, a po jednej kwarcie gospodarze prowadzili już 37:24, rzucając nam tym samym najwięcej punktów w pierwszej ćwiartce, ze wszystkich naszych dotychczasowych rywali w tym sezonie.

Już w kilku miastach związanych z klubami NBA mówi się o tym, że trenerzy mogą zostać zwolnieni. Tak jest chociażby w sytuacji Jasona Kidda i Mike'a Woodsona. Czy dołączy do nich również Brown? Trudno powiedzieć. Jest jeszcze za wcześnie, ale coś w tej drużynie musi się zmienić, ponieważ nie wyobrażam sobie aby Dan Gilbert pozwalał na takie marnowanie talentu młodych Kawalerzystów.

"Oczywiście, po takim meczu zaczynasz się zastanawiać, ale myślę, że walczyliśmy. Musimy zagrać lepiej następnym razem. Za nami dopiero dziewięć spotkań, na pewno pójdziemy do przodu." - Mike Brown.

P.S. Anthony Bennett zdobył dzisiaj sześć punktów. Co prawda trafił jedynie 3 z 11 rzutów w 20 minut, ale co tam! Patrząc na to jak grają Cavs i jak wyglądał ten mecz, wystawiłbym go na 35 minut i dał się ogrywać, rzucać, bronić do upadłego. Ten chłopak ma talent i  bronią go analitycy NBA, zawodnicy innych drużyn oraz trenerzy. Być może to wszystko siedzi tylko w psychice i A.B. musi się przełamać. Szkoda tylko, że Mike Brown nigdy nie kwapił się do wystawiania "na ogranie się" pierwszoroczniaków.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz