Bartosz Budnik
Siadając wczoraj o pierwszej do meczu w Philly byłem dobrej
myśli. Na papierze ten mecz wyglądał na trudny, ale zdecydowanie do wygrania. Pierwsza
kwarta pokazała, że była to prawda, potem było już tylko gorzej.
Cavs zaczęli bardzo mocno. Skupieni i zmotywowani bardzo
dobrze bronili 76ers. Kyrie Irving wyjął z meczu Cartera-Williamsa, Tristan
Thompson i Andy Varejao świetnie grali na deskach i wszystko wyglądało tak, jak
powinno. W ofensywie brylowali Dion Waiters i dający dużą energię z ławki C.J.
Miles, a po drugiej stronie parkietu, żaden z zawodników gospodarzy nie oddawał
rzutów z łatwych i czystych pozycji. Jednak po 1 kwarcie skończyła się dobra gra naszych zawodników.
Tony Worten był x-factorem tego spotkania. Pociągnął atak
76ers na początku drugiej kwarty i doprowadził do runu 9-0 na początku drugiej
kwarty. Chwilę później z boiska zszedł z kontuzją prawego barku Anthony
Bennett. Cavaliers pogubili się ofensywnie i nie mieli żadnego pomysłu na grę
przeciw Philladelphi. Najlepiej obrazuje to fakt, że pierwszy basket w drugiej
kwarcie dla Kawalerzystów został rzucony po ponad 5 minutach. W meczu próbował
trzymać nas wciąż rewelacyjny C.J. Miles ze świetnym stepbackiem i fadeawayem,
jednak po drugiej stronie parkietu red hot był Evan Turner. Głupie straty
prowadziły do banalnych punktów po absolutnie fatalnym transision defense.
W trzeciej kwarcie Tristan Thompson był jedynym zawodnikiem,
który zasługuje na pochwałę w dalszej części meczu. Walczył o każdą piłkę na
bronionej i atakowanej desce. Andrew Bynum nie mógł znaleźć żadnego rytmu przy
gwizdach ze strony kibiców, był ciągle podwajany i nie był w stanie zrobić nic
produktywnego z bolącym kolanem. Irving na tym etapie meczu już zniknął, natomiast
Waitersowi z głowy koszykówkę wybił Thaddeus Young.
Evan Turner i Tony Wroten unosili się nad parkietem i robili
z defensywą Cavs co tylko chcieli. Trzecia kwarta skończyła się 61-77 i to
praktycznie cała historia tego meczu. Czwarta kwarta była kopią poprzedniej,
Cavs nie potrafili zrobić nic w ataku, a w obronie czerwone koszulki stały,
kiedy białe koszulki robiły z nimi co chciały.
Jeżeli dzisiaj Mike Brown nie wyciągnie wniosków z postawy
zespołu to w następnym meczu czeka nas dokładnie to samo. Kawalerzyści nie potrafili zrobić
czegokolwiek w obronie, a ich grę po stronie ofensywnej parkietu najlepiej podsumowuje
ten tweet:
Dziś rewanż w The Q, jestem dobrej myśli, bo gorzej być nie
może.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz