czwartek, 31 października 2013

Czy czeka nas powrót Króla?


Bartek Budnik
Studiowanie ma swoje plusy. Jak człowiek tak siedzi i wpatruje się w pustkę słów lecącą z ust wykładowcy ma dużo czasu na przemyślenia. Zaczynasz od tego czy w lodówce jest mleko, a kończysz na nieskończoności wszechświata, której nie jesteś pewien. Gdzieś w połowie tej podróży wpadasz na swój telefon i bezmyślnie przeglądasz Facebooka, Twittera i inne cuda obecnego świata. Na wszystkich przewija się LeBron James, bo jakżeby inaczej. Wtedy zdajesz sobie sprawę, że temu facetowi po obecnym sezonie może skończyć się kontrakt...

Zaczynasz myśleć, czy zostanie w Miami, a może wróci do rodzinnego Ohio, do Kawalerzystów. Kiedy zastanawiałeś się nad tym w 2010 roku pozostawało popukać się w czoło, bo fala nienawiści spowodowana pewnym programem z 8 lipca owego roku i stan zespołu z Cleveland na ówczesny czas oddalały takie przypuszczenia. Jednak przez te 3 lata dużo się zmieniło. Naprawdę dużo.

Zacznijmy przede wszystkim od zmian personalnych w samym zespole Cavs. Odejście LeBrona dało zespołowi dwa pierwsze picki w Drafcie, z czego jeden przyniósł zawodnika, który obecnie jest w Top5 rozgrywających ligi, Kyrie Irvinga. Drugim z nich jest Anthony Bennett, dokładamy Diona Waitersa i Tristana Thompsona. Z wolnej agentury jest Bynum, Jack, Clark, czy C.J. Miles. Ta drużyna to zupełnie inna bajka, z dużo większym potencjałem i możliwościami. Uncle Drew to klasa sama w sobie, Bynum to wciąż jeden z najlepszych centrów ligi (chociaż na glinianych nogach). Współpraca tej dwójki z najlepszym koszykarzem świata? Whooo…

Z drugiej strony mamy zespół Miami. Dwyane Wade, Chris Bosh, Ray Allen, Udonis Haslem, Shane Battier z zeszłego sezonu, teraz dochodzą Greg Oden i Michael Beasley. Wygląda to pięknie, ale… No właśnie “ale”.  Średnia wieku pierwszej wymienionej piątki przekracza 30 lat, a dwóch pozostałych to znaki zapytania wielkości Florydy. Odenowi pękają nawet kolanka w zlewie przy zbiórce, a Beasley czasami preferuje zielarstwo. Wade to już spokojny spadek formy koszykarskiej i fizycznej (hej, 32 lata przy jego stylu gry?), a Chris Bosh wygląda, jakby potrzebował całej Big 3 (z przebłyskami). Potencja tego zespołu zależy od trzymania formy poszczególnych elementów i kolan Flasha. Wiem, że to wciąż drużyna, która może pokusić się w tym sezonie o three-peat, ale w tej materii to Cavs i ich potencjał są górą.

Sam LeBron jest dość nieścisły, co do możliwości powrotu. Dla WWD.com, mówi, że chciałby wrócić do wolnego życia z rodzinnych stron, ale chłodne zimy nie są dla niego (w kontekście emerytury). Z drugiej strony ma pewne niedokończone rachunki w Cleveland, szczególnie po swoim pożegnaniu w różową kratę. LeBron jak ognia unika odpowiedzi na pytanie co zrobi w połowie 2014 roku. Za Chrisem Broussardem:

"Nie mam bladego pojęcia... Chciałbym spędzić resztę swojej kariery w Miami z tą wspaniałą organizacją. To byłoby idealne. Nie wiem jednak co wydarzy się do końca sezonu. Taka już natura biznesu. Polega ona na tym, że nie wiemy, co przyniesie jutro."

Oraz:

"Bardzo dużo zawdzięczam Miami, organizacji Heat i moim kolegom. Jako lider nie mogę jednak pozwolić aby sprawy biznesowe przyćmiły to, na czym zależy mi najbardziej, czyli walce o kolejne mistrzostwo."


Dyplomatycznie. Głośno swego czasu było o możliwości takiego powrotu, po zdobyciu tytułu i wypełnieniu kontraktu w Miami. I wszyscy doskonale sobie zdają sprawę, że główny kandydat do wydarcia LeBrona ze słonecznej Florydy to wcale nie Los Angeles Lakers, a Cleveland Cavaliers.

Ci ostatni też raczej nie popadają w żadne deklaracje. Szczególnie po tym jak kiedyś Dan Gilbert obiecywał mistrzostwo przed „samozwańczym królem” i raczej nie mówił o nim w superlatywach. To chyba jednak już przeszłość i furia całej społeczności Cavs zdecydowanie zmalała. Na ostatnio stworzonej liście najlepszych Kawalerzystów według numerów koszulek The Chosen One się znalazł. Co prawda po małym przeoczeniu, bo pierwszą osobą, która widniała pod numerem 23 był Tyrone Corbin. Ten jednak jak równie szybko się na niej pojawił, tak szybko zniknął. Jeśli chodzi o opcje zespołu z Ohio w 2014 roku wiadomo, że w salary cap miejsce na maksymalny kontrakt będzie. Jednak nikt z obozu z Cleveland nie ma zamiaru powiedzieć czegokolwiek na temat możliwych decyzji. Wiadomo, że ten sezon upłynie na plotkach o LeBronie, bo jakżeby inaczej? 

Czy powrót Króla jest możliwy? Oczywiście. Czy tak się stanie? To prawdopodobnie zależy tylko od LeBrona. Jego zmiana wizerunku po sezonie 2010/11 pasowałaby nawet do powrotu syna marnotrawnego. Cavs staliby się murowanym kandydatem do tytułu, z obecnego zespołu walczącego o playoffy. Na pewno większym kandydatem, niż Kawalerzyści z lat 2006 – 2010. Ten zespół jest coraz mocniejszy (jeżeli obędzie się bez kontuzji i wypadów Andrew Bynuma na kręgle), a dołożenie do niego najlepszego zawodnika na świecie wywinduje jego potencjał o wiele wyżej. Pozostaje trzymać kciuki i rękę na pulsie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz