poniedziałek, 30 grudnia 2013

"Zawiasy" Bynuma


Rafał Jurasiński
Dobiegła końca krótka i bezbarwna przygoda Andrew Bynuma z Cleveland Cavaliers. Informacje dotyczące powodów zawieszenia zawodnika są bardzo enigmatyczne i bardziej opierają się na domysłach niż na faktach. Czy nieuchronne odejście gigantycznego centra będzie miało wpływ na wyniki zespołu? Raczej nie, bo te i tak są słabe, pozostaje jednak spory niesmak i kolejny dowód  na brak właściwego klimatu dla gwiazd w Ohio.

Bynum czyli "cholernie wielkie dziecko" już od pewnego czasu budził swoim zachowaniem kontrowersje. O kruchej strukturze psychicznej zawodnika przekonali się w Los Angeles i pomimo najlepszego sezonu w karierze, wytransferowali go do Filadelfii. Rok spędzony w mieście podpisania deklaracji niepodległości Stanów Zjednoczonych to jedna wielka farsa. Nienawiść fanów 76ers była widoczna podczas wizyty Cavaliers, kiedy to Andy został wybuczany. Latem kilka klubów usilnie starało się o podpisanie kontraktu z graczem i ostatecznie sztuka ta udała się nam. Wydawało się, że chwyciliśmy Pana Boga za nogi i mamy skład godny gry w play-off. Nic z tych rzeczy. Andrew uporał się z kontuzjami kolan i z meczu na mecz prezentował się coraz lepiej pod względem fizycznym. Nie miało to jednak przełożenia na grę zawodnika, która była bardzo przeciętna. Niska skuteczność rzutów, mała ilość zbiórek i widoczny brak determinacji cechowały grę "Olbrzyma".

Kontrakt Bynuma jest tak skonstruowany, że w razie niepowodzeń możemy się rozstać z nim przed 7 stycznia (płacimy 6 mln koszykarzowi), po sezonie (12mln) lub po dwóch sezonach (24mln). Jak widać Chris Grant negocjując warunki ubezpieczył się na wypadek kontuzji, słabej formy lub też "Bynumowych fanaberii". Jeśli Andy odejdzie od nas w przyszłym tygodniu, klub finansowo dużo na tym nie straci. Niestety, nikła jest szansa, że dokonamy wymiany z udziałem A.B. Mówi się o zainteresowaniu ze strony Clippers i Heat, ale będzie to raczej podpisanie umowy z wolnym graczem uprzednio zwolnionym przez Cavs.


Nie wyszliśmy dobrze w żaden sposób podpisując Andrewa, za to doskonale wyszedł na tym sam zawodnik. Wyleczony przez fachowców z Cleveland Clinic porusza się coraz lepiej i ma szansę podpisać spory kontrakt w klubie walczącym o mistrzostwo. Oby tylko cwaniactwo Bynuma nie zostało ukarane. Wrota Cavaliers zostały bezpowrotnie zatrzaśnięte przed Amerykaninem, a menadżerowie innych klubów kilka razy zastanowią się zanim wyciągną do niego rękę. Póki co rozdział pt. "Andrew Bynum" możemy uznać za zamknięty. Zostajemy z trójką centrów: Anderson Varejao, Tyler Zeller i Henry Sims. Brazylijczyk będzie grał kilka minut więcej i należy się spodziewać rychłego powrotu do czołówki najlepiej zbierających w lidze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz