czwartek, 23 stycznia 2014

Deng słabo, drużyna jeszcze słabiej... Porażka z Bulls.

Cezary Szwarc
Chicago Bulls wciąż udowadniają lidze, że nie mają najmniejszego zamiaru tankować. Dzisiaj w nocy przekonali się o tym Cleveland Cavaliers, którzy przegrali ze swoimi bezpośrednimi rywalami z dywizji centralnej 87:98. Pierwszy raz od czasu wymiany za Andrew Bynuma przeciwko swojej byłej drużynie zagrał Luol Deng.

Niestety, Kawalerzyści pozwolili rzucić zmiennikowi Kirk HinrichaD.J.'owi Augustinowi 27 oczek, a Taj Gibson dorzucili jeszcze 26 punktów, prowadząc Byki do wygranej. Do czwartej kwarty wydawało się, że to spotkanie może wygrać każda z drużyn, tym bardziej, że "hot" był Kyrie Irving, który uzbierał 26 punktów, 6 zbiórek i 5 asyst, trafiając przy tym 5 z 7 rzutów za trzy.

"Nie mam żadnych wymówek. Słabo broniłem D.J.'a, a jako zespół popełnialiśmy błędy po obu stronach parkietu. Niedopuszczalne są sytuacje, w których zostawialiśmy najlepszych strzelców rywali bez obrony na dystansie. Niedopuszczalne..." - mówił po meczu, Kyrie Irving.

Do ostatnich minut Cavs nie odstępowali swoich rywali na krok, jednak sama końcówka spotkania należała już do gości. Kilka przespanych akcji i Byki prowadziły już różnicą dziewięciu oczek.Nie był to wymarzony mecz przeciwko byłemu zespołowi dla Luola Denga. Skrzydłowy trafił tylko 2 z 11 rzutów z gry i 7 z 9 z linii rzutów wolnych, co dało mu 11 oczek.

"To było dziwne uczucie grać przeciwko Bulls. Mimo wszystko, nie chodziło jednak o mnie, a o cały team. Po prostu zagraliśmy źle." - wspominał Luol.

Anderson Varejao był wirtuozem z piłką, notując double-double 10 oczek, 11 zbiórek i 5 asyst. C.J. Miles i Tristan Thompson zagrali poniżej swoich możliwości, zdobywając odpowiednio 8  i  6 punktów. 12 oczek z ławki dorzucił Dion Waiters, a Earl Clark zaliczył w tym meczu swoje najlepsze zagranie sezonu, wsadzając ponad głową Nazr Mohammeda.

Nie wiedzieć czemu, trener Brown nie skorzystał w tym meczu ani razu z Matthew Dellavedovy, który grał ostatnio na całkiem wysokim poziomie, wnosząc mnóstwo energii na parkiet. Ławkę grzali też Gee, Bennett i Sims.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz