Przestańmy robić z Irvinga kogoś kim nie jest . Nie jest LeBronem Jamesem w wersji 2.0. Nie gra na poziome triple-double.
Kim jest Kyrie Irving? Czy jest TOP 10 zawodników w NBA? W tym momencie na pewno nie. Czy jest na odpowiednim poziomie? Tak. Czy jest gwiazdą? Nie ulega wątpliwości. Czy jest przewartościowany? Też.
Umieszczenie rozgrywającego Cleveland Cavaliers na ósmym miejscu w rankingu ESPN wywołało sporo emocji, szczególnie dlatego że na dalszych miejscach zostali sklasyfikowani tacy zawodnicy jak Derrick Rose (MVP sezonu 2010/11), Kevin Love, Tony Parker (MVP finałów z 2007) czy Carmelo Anthony. Dodatkowego szumu narobił jeszcze Andrew Bynum, który w tym samym rankingu jest przed Blakem Griffinem.
Latem eksperci w swoich przewidywaniach wyskok stawiali Cavs na wschodzie. Kawalerzyści mieli być jedna z najmłodszych drużyn, która znów mogła sięgać po najwyższe cele. "Pilotować" drużynę miał Irving. Zespół miał najważniejsze rzeczy aby osiągnąć sukces: młodych zdolnych graczy, doświadczonych zawodników (Jarrett Jack czy Varejao), gwiazdę wracającego do zdrowia- Andrew Bynuma. W słabej i nieprzewidywalnej konferencji wschodniej ten zespół mógł namieszać. Playoffs miały być w zasięgu ręki.
Teraz Kyrie jest ofiarą beztroskich przypuszczeń. Wejście do Top 10 zawodników ligi powinno odbywać się stopniowo bez zbędnego pośpiechu. Po odejściu LeBrona kibice w Cleveland mieli duże oczekiwania względem Kyriego. Liczyli że z dnia na dzień stanie się zawodnikiem grającym na poziomie All-Star i zdoła zastąpić James'a.
Jeśli jeszcze raz odwołamy się do rankingu ESPN i spojrzymy na 10 najlepszych zawodników, to zobaczymy że jako jedyny z tej dziesiątki ma mniej niż 24 lata. Jako jedyny również gra w zespole z większą ilością porażek niż zwycięstw. Może być gwiazdą w słabym zespole, ale jako jeden z najlepszych gracz powinien mieć większy wpływ na grę i ilość zwycięstw swojej drużyny. I nie mówię tutaj tylko wyłącznie o mistrzostwach. Jego starania nie mają takich rezultatów jak w przypadku Kevina Duranta, Jamesa Hardena czy choćby Chrisa Paula.
Rozgrywający Cavs zagrał nieco ponad dwa sezony i ciągle uczy się roli lidera. Jego rozwój jest w toku.
Wchodzi w koleją etap swojej kariery obok Waitres'a, który potrzebuje grać z piłką żeby być efektywnym.
"On ciągle próbuje zrozumieć gdzie jego miejsce" - mówi jeden z gracz Cavs.
Musimy uzmysłowić sobie że jest cienka linia pomiędzy obiecującą gwiazdą ,a przecenionym graczem. To dopiero jego trzeci sezon, więc dajmy mu czas, a na pewno znajdzie się w TOP 10 w pełni zasłużenie i beż niczyich wątpliwości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz