czwartek, 23 stycznia 2014

Najgłośniejsze wymiany Cavs (4) - Wymiana królewskiej świty


Rafał Jurasiński

Po wyraźnie przegranych finałach NBA ze Spurs w 2007 stało się jasne, że LeBron James potrzebuje nieco lepszych i bardziej doświadczonych kolegów, ażeby przeciwstawić się sile Zachodu w kolejnych finałach. Szukano długo, bo aż do końca lutego 2008. Wtedy też w Ohio uderzyła bomba transferowa, która przyniosła do klubu czterech graczy o bardzo znanych personaliach. Za kilka miesięcy mieliśmy być mistrzami świata!!!


Ben Wallace, Joe Smith, Wally Szczerbiak i Delonte West kosztem Drew Goodena, Shannona Browna, Larry Hughesa, Cedrica Simmonsa, Iry Newble'a oraz Donyela Marshala do tego dla nas przyszły draft w drugiej rundzie zamieniony na Danny Greena (tak, tak, tego z SA Spurs). Cała transakcja między trzema klubami: Cavs, Bulls i Sonics. W teorii majstersztyk! Za czwórkę przeciętnych lub słabych koszykarzy i dwójkę przyzwoitych, ale nie spełniających oczekiwań otrzymujemy pakiet złożony z dwóch All-Starów, najlepszego defensora ligi, byłej jedynki w drafcie i solidnego playmakera. James potakująco machał głową, kto nam teraz fiknie???

Ben Wallace był głównym elementem wymiany. Mistrz ligi z Pistons 2004, cztery występy w Meczu Gwiazd, czterokrotny najlepszy defensor, cztery razy w II piątce rozgrywek i raz w trzeciej. Jedna z najbardziej znamienitych postaci początku tysiąclecia w NBA, do tego cechy wolicjonalne predestynujące go do zdobywania najwyższych laurów.

Wally Szczerbiak grając dla Wolves zasłynął jako świetny strzelec. Kolejne etapy kariery były może nieco słabsze, ale przychodząc do nas miał odciążyć "Króla" rzucając wiele z dystansu. Wciąż uważany za jednego z lepszych SG w lidze. Na swoim koncie wiele świetnych meczów w PO i występ w ASG. Do tego nazwisko, które wymawialiśmy lepiej niż on sam. Fonetycznie przedstawiał się jako "Zur - bee - ak". 'Sz' i 'Cz' następujące po sobie występują tylko w polskim, a więc niewątpliwie przodków miał polskich.

Joe Smith to numer pierwszy draftu 1995. Wielka, niespełniona nadzieja, która podczas kariery "zaliczyła" 12 klubów. Typowy role player, zdolny odegrać swoją rolę w 100%. Mistrzowskie teamy zwykle mają takich raczy w swoich składach, a Smith miał wielką chrapkę na przywdzianie mistrzowskiego pierścienia.

Delonte West w Seattle był rezerwowym rozgrywającym. Przychodząc do nas od razu wskoczył do piątki. Grał naprawdę nieźle zaskakując rywali nietypowym rzutem. Głośniej było jednak o nim poza parkietem za sprawą dragów, przygód z bronią, alkoholu oraz.... dobierania się do matki LeBrona!

Wymiana, chociaż miała przynieść mistrzostwo nie okazała się strzałem w dziesiątkę. Smith i Szczerbiak nie dawali nic poza solidnością z ławki, natomiast Wallace nie był już tak efektywny pod bronionym koszem. Jednak sama jego obecność na parkiecie była na tyle istotna dla drużyny, że jego pojawienie się w Cavs należy jednoznacznie ocenić na plus. Zaskoczeniem był Delonte, który doszedł jako uzupełnienie wymiany a rozwinął się u boku Jamesa na dobrego, a przede wszystkim potrzebnego drużynie gracza. Sezon zakończyliśmy ze słabym jak na taki skład bilansem 45-37, a rozgrywki na drugiej rundzie PO pokonani przez Boston.

Potęga Cavs miała ukazać się w pełnej krasie w kolejnym sezonie, kiedy skład był już zgrany ze sobą i uzupełniony nowym, świetnym rozgrywającym Mo Williamsem. Bilans 66-16 w zasadniczym był kosmiczny, ale w PO nie sprostaliśmy Orlando Magic. Z punktu widzenia dnia dzisiejszego po prostu trudno w to uwierzyć, żeby drużyna oparta na Howardzie mogła pokonać team Jamesa. Tamta seria powinna była zakończyć się sweepem z naszej strony. Być może przeważyły umiejętności szkoleniowców, a może dyspozycja dnia?

Omawiany transfer nie spełnił oczekiwań fanów Cavaliers, chociaż w sezonie zasadniczym byli najlepszą drużyną ligi. W kolejnych trzech częściach będziemy prezentować transfery, które miały usprawnić naszą maszynę walczącą o prymat w lidze. Jak już wiemy seria czterech wymian w latach 2007 - 2010 zakończyła słynna "The decision".

Na koniec zobaczmy co do powiedzenia na temat tej wymiany ma Cezary Szwarc, wszak dzięki niej stał się kibicem CC idąc tropem uwielbianego BIG BENA.



Zimą 2007/08 całe Cleveland żyło jeszcze przegranymi finałami z San Antonio Spurs. Chcąc przygotować się na walkę z jeszcze silniejszymi niż przed rokiem rywalami, zarząd Cavs postanowił wzmocnić skład budowany wokół LeBrona Jamesa. Po wielu spekulacjach do skutku doszła wielka wymiana. CC starali się obstawić LeBrona dobrymi strzelcami z dystansu - dodając Wally'ego Szczerbiaka i Delonte Westa. Pod kosz miało zaś trafić dwóch weteranów - Joe "Beast" Smith i Ben Wallace - mój idol, który sprowadził mnie do C-Town. Osobiście cieszę się, że doszło do tej wymiany, choć zespół ten i tak nie wygrał mistrzostwa. Może dlatego, że ten poprzedni też nic nowego by nie wniósł. Najbardziej cieszy to, że Ben przyprowadził mnie do organizacji, w której w końcu znalazłem "swój klub" do kibicowania - wcześniej byłem fanem zawodników... teraz już trochę całej ligi. To była dobra próba GM'a, ale Joe Smith nigdy nie był graczem, na którego liczono wybierając go w drafcie 1995, z kolei Wallace w ataku był dnem, a w obronie, której miał być trzonem, nie dawał już sobie rady jak lata wstecz. Delonte West miał problemy z głową, ale za to dobrze podrywał panie w średnim wieku. Wally'ego zapamiętałem wyjątkowo dobrze - jako bardzo inteligentnego strzelca. 

Wspominam tamten czas dobrze, aczkolwiek kto wie... może gdyby menadżer postawił wtedy na inną wymianę Cavaliers byliby już mistrzami NBA, a LeBron James nadal grałby dla swojej rodzimej organizacji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz