poniedziałek, 18 listopada 2013

Irving i jego problemy z rolą lidera


Cezary Szwarc
Kawalerzyści wygrali swój ostatni mecz, jednak trudno mówić o tym, aby sytuacja w Ohio była stabilna i komfortowa. Nie jest taka ani dla zawodników, ani dla sztabu trenerskiego, ale też dla kibiców. Pomijając same wyniki drużyny i sposób w jaki ekipą zarządza Mike Brown, pojawiło się ostatnio kilka innych, ważnych tematów do dyskusji.

Pierwszy incydent miał miejsce w Chicago, gdzie Kyrie Irving zaliczył sprzeczkę ze szkoleniowcem Cavs. Przy ławce rezerwowych gości, gwiazdor drużyny postanowił przedstawić swój punkt widzenia trenerowi, który właśnie zdjął go z boiska. Wymiana zdań była krótka, jednak bardzo wymowna dla wszystkich jej świadków. Atmosfera po meczu nie była ciekawa...

Brown prawdopodobnie zdjął wtedy Irvinga za słabą grę w obronie lub po prostu trzymał się swojego założenia rotacji. Kyrie nie miał jednak jeszcze zamiaru opuszczać parkietu i wykrzyczał Brownowi wszystkie swoje żale.

Druga sytuacja jaka miała ostatnio miejsce, nastąpiła po przegranym (a jakże inaczej) meczu z Bobcats. Trener wchodził już do szatni zawodników po meczu, kiedy ze swojego krzesła wstał Irving i poprosił szkoleniowca, aby ten opuścił pomieszczenie i pozwolił zawodnikom porozmawiać bez jego obecności.

Tę sprawę media nagłośniły jeszcze bardziej, bowiem wszystkie rozmowy zawodników bez trenera są w NBA uznawane za potencjalny problem drużyny. Irving dementował wszelkie takie plotki zapewniając, że ze swoimi kolegami chciał po prostu porozmawiać o celach, jakie przed sobą stawiają i tym, co według nich nie wyszło w starciu z Bobcats.

Ostatnie informacje, jakie dotarły do nas zza oceanu to głosy o braku dojrzałości Kyrie'ego Irvinga jako lidera. W koszykówce, jak w każdym sporcie zespołowym, bardzo ważnymi elementami są wsparcie, motywacja i zrozumienie wobec kolegów. Mówiąc krótko, kiedy nasz kumpel nie trafia spod dziury po naszej niedoszłej asyście za plecami, to nie wyzywamy go od idiotów. Klaszczemy w ręce i krzyczymy do niego: "Nic się nie stało, bronimy!"

Niestety tego nie nauczył się jeszcze Uncle Drew, któremu już w bardzo młodym wieku przyszło pełnić rolę lidera. Kibicom i dziennikarzom zajmującym miejsca przy parkiecie udało się podczas ostatnich meczów kilkakrotnie usłyszeć, jak Irving krzyczy na swoich kolegów w sposób nieprzystający gwieździe drużyny.

Jeden z dziennikarzy wpadł więc na pomysł i zapytał kolegów Kyrie'ego, co myślą o jego zachowaniu. Zawodnicy nie ujawnili oczywiście swoich nazwisk:

"Widać, że próbuje być liderem. Wychodzi mu to coraz lepiej, ale czasami przekracza granicę, w której znajdują się dobre rady, czy upomnienia. Zaczyna mówić wtedy obraźliwe rzeczy."

Na początku sezonu widziałem w jak słabej dyspozycji był Irving i z każdym meczem obserwowałem forsowanie rzutów, aby się wstrzelić i wrócić na swój poziom. Nikt wtedy nie zwrócił uwagi Kyrie'emu... Teraz wypadałoby, aby ktoś sprowadził rozgrywającego na ziemię, zanim atmosfera w drużynie zupełnie się posypie. Obawiam się jednak, że Mike Brown nie ma autorytetu, aby tego dokonać. Po cichu liczę na ojca K.I., który jest prawdziwym mentorem dla swojego syna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz