Mateusz Jakubiak
Już dzisiejszej nocy czeka nas
kolejny etap batalii pomiędzy Cleveland i Waszyngtonem. Czy LeBron James po raz
kolejny uciszy DeShawn’a Stevensona a Brendan Haywood po raz kolejny wyleci z
parkietu za niesportowe zachowanie? A może już dziś Gilbert Arenas pokaże swój,
często zamaskowany, talent? Lub Delonte West znów zamknie usta wszystkim swoimi
trójkami w kluczowych momentach meczu?
Tak mogłaby się zaczynać
zapowiedzieć tego meczu jeszcze kilka lat temu. Cavs toczyli z „Czarodziejami”
zacięte boje w Playoffs, często zakończone bolesnymi kontuzjami zawodników obu
zespołów. Teraz sytuacja w obu drużynach jest zgoła inna. Obydwie dawno nie grały
w Playoffs, w lidze człapią gdzieś w ogonie stawki. Obecny sezon miał wreszcie
to zmienić. Póki co na to się nie zanosi. Niestety.
Nadchodzące spotkanie może być
przełomowym dla którejś z drużyn. Oba teamy ostatnio częściej się kompromitują
aniżeli pokazują pełnię swoich możliwości. Wizards (2-6) i Cavs (3-7) nie
wyglądają najlepiej. Goście z Ohio przystąpią do meczu z serią trzech porażek z
rzędu, na wyjeździe jeszcze nie udało się im zwyciężyć (0-6). Wizards posiadają
identyczną serię, jednak raz udało im się zwyciężyć w obcej hali.
Cavaliers przystępują do meczu po
pierwszej domowej porażce w tym sezonie – z Charlotte Bobcats. Trudno
kogokolwiek wyróżnić za wczorajsze spotkanie. Defensywa, a przede wszystkim
ofensywa CC, wyglądają w tym sezonie fatalnie. Wine & Gold zdobywają
średnio 92.8 pkt na mecz, tracą zaś aż 101.4 pkt. Miały na to wpływ chociażby
wysokie porażki w Minnesocie i Chicago. U Wizards przedstawia się to odrobinę
lepiej. Zdobywają średnio 100.5 pkt na mecz. Tracą 104.8 pkt. Jednak ostatnie trzy mecze pomiędzy oboma
drużynami Cavs rozstrzygnęli na swoją korzyść.
Nie da się ukryć, że dla nas,
polskich fanów Cavaliers, może to być mecz z dodatkowym smaczkiem. W ekipie ze
stolicy Stanów Zjednoczonych gra nasz jedynak w NBA – Marcin Gortat. Nie zaczął
on sezonie najlepiej. Jakby tego było mało, swoją wypowiedzią o tym, że
„Czarodzieje” mają szansę na wygranie 50 meczów w sezonie regularnym wzbudził
więcej uśmiechów politowania aniżeli głosów uznania. Doszło do tego, iż
pojawiły się plotki o możliwości kolejnego transferu Gortata. Wśród podobno
zainteresowanych są takie zespoły jak: Los Angeles Clippers, Oklahoma City
Thunder czy New York Knicks. Trudno powiedzieć ile w plotkach jest prawdy a ile
zwykłego, dziennikarskiego „bajania”.
Póki co Marcin w tym sezonie
notuje średnio 12.8 pkt na mecz, 9.8 zbiórek i 1 asystę. Przed spotkaniem
poprosiłem dwóch naszych redaktorów o swoją opinię na temat gry Gortata w NBA i
jego klubowych wyborów. Oto one:
Cezary Szwarc: Gortat zaliczył
ogromny progres w NBA. Od głębokiej rezerwy, przez drugiego centra Magic, przez
specjalistę od defensywy, po zawodnika z niezłym rzutem, dobrą grą w okolicach
kosza i świetną obroną. Jego najlepszym okresem według mnie były czasy Phoenix
Suns ze Stevem Nashem. To jednak już nie wróci. Możemy jedynie liczyć, że John
Wall rozwinie się jako PG na tyle, aby Gortat bez problemu zaliczał statystyki
16/12. Byłoby pięknie.
Rafał Jurasiński: Najlepszy okres
Marcina to bez wątpienia sezon w Phx razem z Nashem, Hillem, Dudleyem i Fryem w
piątce. Obawiam się jednak, że mogło to być apogeum jego formy. Niemniej jednak
jestem zadowolony z jego przenosin do dystryktu Colombia. Początek ma
obiecujący a powinno być jeszcze lepiej kiedy zgra się z drużyną i
"złapie" grę obronną Wizards. Właśnie do bronienia został sprowadzony
tam. Przy rozwijających się 3 młodzianach Wall - Beal - Porter, MG może pograć
w play off i kręcić staty na poziomie 15/10. Oby udało mu się podpisać tam
kolejny kontrakt, bo to drużyna dla niego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz