Jacek Mazurek
Minął już czas kiedy zastanawialiśmy się czy można było lepiej
wybrać w ostatnim drafcie. Minął również okres próbny dla Bennetta w którym nie
wypadł pozytywnie.
Od trade'u na linii Bulls-Cavaliers sporo zmieniło się w
szeregach naszej drużyny. Ściągając Luola Denga, Dan Gilbert dał wyraźny
sygnał, że teraz celem minimum są playoffy "Załataliśmy dziurę" na
pozycji niskiego skrzydłowego, ale tym samym Mike Brown drastycznie ograniczył
minuty innych zawodników na tej pozycji. W szczególności Bennetta. W ostatnich
5 wyjazdowych meczach AB zagrał w sumie 10 minut, a w trzech ostatnich
spotkaniach nie pokazał się w ogóle na parkiecie.
42 mecze za nami, a Bennett nadal nie jest tym zawodnikiem
jakiego wybierali Cavs i nawet nie zbliżył się do statystyk osiąganych w
preseason. Więc wyślijmy go do D-League...
D-League. Czyli co?
NBA Development League to swojego rodzaju zaplecze NBA. Zazwyczaj
grają tam zawodnicy niewybrani w Drafcie, ale również koszykarze wysłani przez drużyny
NBA, aby rozwijać swoje umiejętności.
Pierwszym argumentem dlaczego rookie powinien trafić do
słabszej ligi to cyfry. Średnie statystki Anthony'ego w tym sezonie to 2.4
punktu, 2.2 zbiórki i 0.2 asysty na skuteczności 26% z gry i 14% zza łuku. I
sławny już PER 1.1. Warto przy tym dodać że Kanadyjczyk ma więcej strat niż
asyst, przechwytów i bloków razem wziętych.
Drugą ważniejszą rzeczą to rozwój fizyczny i pokonanie
bariery psychicznej.
"Myślałem o tym. Gra w D-League to nie jest coś złego,
mam nadzieje że dostanę dużo minut i będę mógł odbudować pewność siebie."
Stat Stuffing: Anthony Bennett on track to be the worst No. 1 pick ever: http://t.co/IqCvlJduqX pic.twitter.com/apJIbZnIFH
— Drew Garrison (@DrewGarrisonSBN) January 14, 2014
W trakcie pisania tego tekstu przypomniała mi się scena z
filmu "Linsanity", gdy Jeremy Lin opowiada o D-League(Dla
niewtajemniczonych: film ten jest o drodze jaką przeszedł Lin, aby
dostać się do NBA). Jeremy był 3 razy zsyłany do słabszej ligi mimo to ciągle
nie radził sobie najlepiej. Tak wspomina tamten okres.
"Gra w D-League to jedna z najtrudniejszych rzeczy jaka
może przytrafić się w koszykarzowi NBA w jego karierze. DL to show, nikogo tu
nie obchodzą zwycięstwa, każdy dba tylko o swoje statystki. Masz kolegów w
drużynie, ale tak naprawdę nie jesteście drużyną."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz